wzdrygały od tego boginie na suficie, szukając jakiegoś okrycia. Po ćwiczeniach przyłączali się mężowie, bufetowy zarabiał jak w karnawale i wszyscy czuli, że żyją. A za drzwiami maglowano szczegół za szczegółem, kapitanowa dwa razy mdlała, cucono ją i dalej badano bez żadnego wstydu.<br>W końcu orzeczono, że ta sprawa krwi wymaga, musi być pojedynek drugiego stopnia. Postawiono Śniegockiego na wprost Potyrka i kapitan dostał postrzał w łokieć, a potem przeniesienie do innego pułku, ale w dniu wyjazdu kapitanowa poszła na to miejsce, gdzie się pojedynkowali, pod czarną topolę, którą piorun opalił, i tam sobie w usta strzeliła.<br>Tak ową kobietę zaszczuto