lepiej będzie, jak sobie przeczekam ten czas "Pod kogutem". No i nawet nie mogłem się wyładować na sprawcy nieszczęścia, bo Julek wraz z Józiem znikli bez śladu. W pustej prawie spelunce pozostał mi już tylko, jako przyjaciel, skrzypek, Henio Wróbel, szef tamtejszej "orkiestry", który pośpieszył mi na ratunek dając do wypicia wypróbowany jakoby środek trzeźwiący: czarną kawę z cytryną. Zamiast wytrzeźwienia osiągnąłem tylko to, że zrobiło mi się niedobrze, chociaż to przykre uczucie nie sprowadzało pożądanego skutku. W tym godnym ubolewania położeniu wyruszyłem zrezygnowany, na Zielną, by przeżyć tam trzy godziny grozy. Tyle mniej więcej czasu trwał poranny dyżur. Szedłem, jak