poczuł, że grunt wznosi się lekko, a za chwilę potknął się o pierwszy stopień kamiennych schodów. Stracił równowagę i strącił jakiś kamień, który stoczywszy się narobił takiego rumoru, jakby lawina zasypała dno korytarza. Wtedy nad sobą wśród zupełnych ciemności, usłyszał przytłumiony głos Perełki:<br> - To ty, Paragon?<br> - Ja - odrzekł uradowany.<br> - To wyrywaj... - krzyknął niemal chłopiec, lecz słowa jego nagle przeszły w rzężenie. Paragon zdumiał się. Czyżby przyjaciel znalazł się w niebezpieczeństwie? W pierwszej chwili zerwał się do ucieczki, lecz po kilku krokach zatrzymał się gwałtownie. Nie byłby Paragonem, najdzielniejszym chłopcem z Górczewskiej, gdyby w tej sytuacji opuścił przyjaciela. Stanął pod murem, spoconą