Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
z damskimi strojami, drobne pętelki wymykały mi się z palców.

- Och, jakiś ty niezgrabny... Poobrywasz mi guziczki... Zostaw już, sama zapnę.

Po śniadaniu poszliśmy z chłopcami na plażę, zaopatrzeni w napoje i owoce. Do pływania nadawały się tylko głębsze miejsca przy brzegu. Woda w Dnieprze wskutek długotrwałych upałów opadła, rzeka wyschła, pośrodku wyzierały piaszczyste mielizny, do których łatwo można było dotrzeć w bród. Przeprawiliśmy się na jedną z nich. Dla chłopców było gdzieniegdzie za głęboko, wobec tego posadziłem sobie ich na ramiona. Kazia przenosiła ubrania i prowiant.

Bliźniaki pluskały się w żółtawej wodzie, puszczały łódeczki, które wyciąłem im z kory. Budowaliśmy
z damskimi strojami, drobne pętelki wymykały mi się z palców.<br><br>- Och, jakiś ty niezgrabny... Poobrywasz mi guziczki... Zostaw już, sama zapnę.<br><br>Po śniadaniu poszliśmy z chłopcami na plażę, zaopatrzeni w napoje i owoce. Do pływania nadawały się tylko głębsze miejsca przy brzegu. Woda w Dnieprze wskutek długotrwałych upałów opadła, rzeka wyschła, pośrodku wyzierały piaszczyste mielizny, do których łatwo można było dotrzeć w bród. Przeprawiliśmy się na jedną z nich. Dla chłopców było gdzieniegdzie za głęboko, wobec tego posadziłem sobie ich na ramiona. Kazia przenosiła ubrania i prowiant.<br><br>Bliźniaki pluskały się w żółtawej wodzie, puszczały łódeczki, które wyciąłem im z kory. Budowaliśmy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego