bolą - żachnął się Marek i coś zjadł na to konto.<br>A dopiero późnym wieczorem, gdy żona kładzie się spać, Marek staje przed wielkim lustrem w łazience i zaczyna zachowywać się jak gwiazdor - rozdaje zgromadzonej ciżbie autografy i uśmiecha się, a wszyscy wokół są urzeczeni tą dziwną prostotą, z jaką Marek wysiada z potężnego kremowego cadilaka (tylko przez chwilę wydaje mu się, że w tych białych spodniach wygląda trochę grubo), jakby tym gestem starał się zaświadczyć, że ich kocha, że w głębi duszy jest taki, jak oni, Krystyna (ta Krystyna!) stoi przed nim, a łzy rozmywają jej starannie dobrany na wieczór makijaż