u gasi świergot trzech zachwyconych pań. Milczy jedynie czwarta. Ta, po którą w istocie przyjechał.<br>Co gorsza - milczy aż do momentu, kiedy już we dwójkę, po rozwiezieniu tamtych, zajeżdżają pod ciemny i uciszony czarnowiejski wieżowiec.<br>Dopiero tutaj zatroskany wicedyrektor doczekał się podzięki: - Dziękuję, dyrektorze. Dobranoc.<br>Nie czekając na odpowiedź Małgorzata wysiada z wozu , odchodzi.<br>Jasny cień niknie wśród ciemnych ścian, cichną kroki.<br>Miłe to, że Dobieski nie jest natarczywym durniem.<br>Odjeżdża zamyślony, lekko uśmiechnięty - tym razem wreszcie zauważono go. Nie myli się.<br>Widok jego pochylonej nad kierownicą twarzy towarzyszy Małgorzacie aż do piątego czy szóstego piętra.<br>J est zmęczona, senna, przemarznięta