Typ tekstu: Książka
Autor: Ziomecki Mariusz
Tytuł: Lato nieśmiertelnych
Rok: 2002
beznamiętnym głosem prawnika, którego nic nie dziwi i który zawsze panuje nad sytuacją.
Znów wyłączyłem komórkę. Ominąłem plac Wilsona, ulicę Czarnieckiego i skręciłem w lewo w Mickiewicza. Dalej Andersa dojechałem do Anielewicza. Przy pomniku Bohaterów Getta sięgnąłem prawą ręką do zatrzasku między fotelami, odpiąłem pas Wójcika, zahamowałem i kazałem mu wysiadać.
- Otwórz mi drzwi - poprosił. - Nie poradzę sobie.
- Żartujesz.
Omega była przestronna; musiałbym prawie położyć głowę na jego kolanach, żeby sięgnąć do klamki.
- Pojedźmy razem do tego adwokata - zaproponował przymilnie. Już się mnie nie bał, rozumiał mój plan. - Pogadajmy. Inaczej nie wygrzebiesz się z tego zamachu.
- A ty z próby zabójstwa
beznamiętnym głosem prawnika, którego nic nie dziwi i który zawsze panuje nad sytuacją.<br>Znów wyłączyłem komórkę. Ominąłem plac Wilsona, ulicę Czarnieckiego i skręciłem w lewo w Mickiewicza. Dalej Andersa dojechałem do Anielewicza. Przy pomniku Bohaterów Getta sięgnąłem prawą ręką do zatrzasku między fotelami, odpiąłem pas Wójcika, zahamowałem i kazałem mu wysiadać. <br>- Otwórz mi drzwi - poprosił. - Nie poradzę sobie.<br>- Żartujesz.<br>Omega była przestronna; musiałbym prawie położyć głowę na jego kolanach, żeby sięgnąć do klamki. <br>- Pojedźmy razem do tego adwokata - zaproponował przymilnie. Już się mnie nie bał, rozumiał mój plan. - Pogadajmy. Inaczej nie wygrzebiesz się z tego zamachu. <br>- A ty z próby zabójstwa
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego