słuszności mego rozumowania i znowu powiedziała z wyrzutem:<br><br>- O, nie! Ty nie jesteś dobre dziecko!<br><br>Nastągiły goraczkowe przygotowania do podróży, ataki migreny, pakowanie... Wreszcie, odprowadzeni przez ciotkę Anielę, ciotkę Marię oraz pannę Kazimierę, opuściliśmy Warszawę.<br><br>Nazajutrz późnym wieczorem przyjechaliśmy do Rieżycy. Padał deszcz. Tłumy podróżnych, którzy na tej węzłowej stacji wysiadali, wsiadali i przesiadali się do pociągów, jadących w różnych kierunkach, zapełniały perony. Panował zamęt i rwetes potęgowany przez otwarte parasole, przez słabe oświetlenie, przez pijanych żołnierzy...<br><br>Staliśmy przy naszych bagażach senni i oszołomieni zgiełkiem, tuląc się do matki. Ojca nie było. Matka otworzyła nad nami parasol i bezradnie wpatrywała się