łodzi, która dotknęła dna. I schodzić w zimną wodę szukając po omacku zgubionego nurtu, i spychać swój statek z mielizny.<br>- Towarzyszu, śpicie? - Nie, bo co?<br>- Nic, wysiądźcie na chwilę. Śmiałą nogą, tu płytko. Muszę zepchnąć.<br>- Może pomóc?:<br>- A to pchajcie z tyłu. Ja za cumę pociągnę.<br>Parę razy tak było: wysiadali, wsiadali, Szczęsny znów stawał przy sterze, a zecer czerpakiem chrobotał wyrzucając wodę. Nierozmowny był i - po ruchach widać starszawy.<br>Żagiel sczerniał zupełnie. Jakiś żagiel chmurawy, wiatrem natchniony ciągnął na wysokościach bez dźwięków i barw, nad ziemią zapadłą głęboko. Majaczyło coś stale w ciemnościach, od wypatrywania w oczach już ćmiło i