Teutonki. Niewiele zresztą ryzykowałem, bo megiera i tak już miała nad kim się znęcać, dopadłszy jakiejś upatrzonej polskiej ofiary. Teraz, dzięki "opatrznościowej" wiedźmie nawiązanie dialogu samo przez się jakoś się dokonało a Walkiria i jej furia odjechały na plan daleki. Wkrótce okazało się, że oboje, dama w rysiach i ja, wysiadamy na rogu Królewskiej i Marszałkowskiej. Nadszedł przykry moment rozstania. <br>- Właściwie...chciałam o coś Pana poprosić... - powiedziała, ściskając mi dłoń na pożegnanie, po czym chwilę się zawahała - Nie, rozmyśliłam się. Po prostu nie śmiem. <br>- Ależ bardzo proszę! - byłem oczywiście zaintrygowany, zainteresowany w tym, by ten miły kontakt się tak nagle nie