pedagogicznego, który stanowiły głównie stare panny, jak na jakiejś pensji. I chodziliśmy pijani po parapetach trzymając się piorunochronów żeby nie spaść, chowaliśmy alkohole w niedostępne zakamarki, gdzie nikomu nie przyszłoby do głowy ich szukać. I udawane spanie w pełnym rynsztunku bojowym, i nagłe pukanie do drzwi, gdy trzeba było szybko wyskakiwać przez okno i jak zwykle ktoś nie zdążył. <br>Powroty, zjazdy absolwentów. Spotkania starych kumpli, których nic już nie łączy. Tak naprawdę mniej byliśmy ze sobą zżyci niż wojenni <orig>kamaraden</>. Niech tak zostanie, choć trzeba dać przecież szansę podświadomości, stąd te nawiedzające tę dziwną szkołę kobiety, hostessy wręczające prospekty w dniach