nie miałem dotąd dzieci. Cieszyłbym się, gdyby chciała teraz wyjść za mnie.</><br>Jak wynika z akt sprawy, przesłuchanie, podczas którego prokurator Wacław M. usiłował wmówić Jarosławowi T., że to on zamordował Marzenę K., ciągnęło się kilka długich godzin. Widać było, że prokuratorowi spieszyło się do zamknięcia dochodzenia i mimo braku wystarczająco jednoznacznych dowodów, potraktował go jako głównego podejrzanego i zatrzymał w areszcie. To jeszcze nie było tymczasowe aresztowanie, o tym bowiem musiał zadecydować sąd, prokurator M. był jednak przekonany, że sąd pójdzie za jego sugestią.<br>Tymczasem w mieście sprawa nabrała rozgłosu. Informowały o niej trzy tutejsze rozgłośnie radiowe, lokalna telewizja publiczna