pociemniał od chmur tak, że z dnia noc się niemal uczyniła. Ale tam, gdzie była "Alkyone", tam piekło się rozpętało znienacka. Piekło prawdziwe...<br> Żagiel "Alkyone" załopotał nagle tak gwałtownie, że słyszeli to łopotanie mimo dzielącej drakkary odległości. Niebo poczerniało, chmury skłębiły się. Morze, które wokół "Tamary" wydawało się zupełnie spokojne, wzburzyło się i zagotowało grzywaczami przy burtach "Alkyone". Ktoś krzyknął nagle, ktoś zawtórował, a po chwili krzyczeli wszyscy. <br> Pod godzącym w nią stożkiem czarnych chmur "Alkyone" tańczyła na fali jak korek, kręcąc się, wirując i podskakując, zapadając w fale już to dziobem, już to rufą. Momentami drakkar zupełnie niemal znikał im z