Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
wierzchem dłoni. - Warto by zajść do oberży "Pod Siwym Koniem", co ją niepotrzebnie na "restaurację" przemianowali... Gospodarz to amator pamiątek z ostatniej wojny... Znoszą mu ludziska, co więcierz po dnie jeziora, co lemiesz spod roli wywlecze. - Śmieje się szeroko.
- A on płaci... przy ladzie. Jutro w oberży dzień spokojny... No, z Bogiem.
- Dobranoc, księże proboszczu... Nie wiem, jak dziękować...
Kiedy wstępował po schodach, dzień wydał mu się "syty". Rozśmieszyło go określenie, ale uznał je za właściwe. Podszedł do pieca. Przyłożył dłonie do kafli. "Gerta mnie karmi, ogrzewa i poucza". Podszedł do okna. Otworzył. Zaciągnął się chłodnym powietrzem. Nieboskłon wydał mu się dziwnie
wierzchem dłoni. - Warto by zajść do oberży "Pod Siwym Koniem", co ją niepotrzebnie na "restaurację" przemianowali... Gospodarz to amator pamiątek z ostatniej wojny... Znoszą mu ludziska, co więcierz po dnie jeziora, co lemiesz spod roli wywlecze. - Śmieje się szeroko. <br>- A on płaci... przy ladzie. Jutro w oberży dzień spokojny... No, z Bogiem. <br>- Dobranoc, księże proboszczu... Nie wiem, jak dziękować... <br>Kiedy wstępował po schodach, dzień wydał mu się "syty". Rozśmieszyło go określenie, ale uznał je za właściwe. Podszedł do pieca. Przyłożył dłonie do kafli. "Gerta mnie karmi, ogrzewa i poucza". Podszedł do okna. Otworzył. Zaciągnął się chłodnym powietrzem. Nieboskłon wydał mu się dziwnie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego