stopień, ktoś wciągnął ją do środka. Może nie zdążą, Boże, może nie zauważą. Tramwaj przyspieszył. Anna z twarzą przytuloną do szyby obserwowała ulice. Nie widziała ich.<br>Nie zobaczyła ich także, gdy wyskoczyła z tramwaju po paru przystankach. Skręciła w Świętokrzyską, potem w Jasną. Wbiegła do apteki. Telefon stał w rogu, z dala od kupujących. Anna, zasłaniając tarczę, nakręciła numer. Był to numer dziewczyny z jej grupy, Małgosi, jedyny numer, który może być aktualny, bo przecież do Marcina nie wolno jej dzwonić. Wreszcie usłyszała głos Małgosi.<br>- Małgosiu - szepnęła. <br>Po tamtej stronie cisza, potem przerażony głos Małgosi:<br>- To ty, Anno, naprawdę ty?<br>Ale w