się wracać do warsztatu.<br>Nieharaśny także nie radził. Przestał pogwizdywać, skończywszy widocznie szacowanie swych faworytów, odwrócił się od okna i wdał się w rozmowę.<br>- Tylko do biura, serdeńko, tylko na fotel! - zachęcał Nieharaśny, chodząc po pokoju z rękami na szelkach: taka wielka stara foka z fałdą tłuszczu na golonym karku, z głową jak żółtawa tykwa. -Nu, popatrz ty, mileńki, na wolne zawody, na tych tam lekarzy, architektów, prawników, pisarzy i tym podobnych samopasów. Taż to hołodrańce! Na stróża nie mają! Portki im świecą od doktoratów i tyle. Za <page nr=193> <br>dużo ich. Miejsca sobie znaleźć nie mogą, to i haukać zaczynają, i z czerwoną