Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
Przywitała się z nami kolejno, potem usiadła na brzeżku krzesła i spoglądała niepewnie to na ojca, to na matkę.

Wizyta jej była tak niespodziewana i tak wszystkich zaskoczyła, że nikt nie wiedział, jak zacząć, co powiedzieć, żeby przerwać kłopotliwe milczenie.

Ojciec, który nerwowo nie wytrzymywał tego rodzaju sytuacji, przemówił pierwszy z lekka się zacinając:

- Co słyehać... Anna Stiepanowna?... Może napije się pani herbaty?...

Kawrygina odetchnęła z ulgą.

- Nie, nie, dziękuję, broń Boże! - zawołała swoim krzykliwym głosem. - Proszę wybaczyć mi najście... Nie chciałabym sprawić kłopotu... Świetnie pani wygląda, Eleonoro Karłowna... A jak dzieci? Krysoczka urosła, zrobiła się z niej duża panna... Słowo daję
Przywitała się z nami kolejno, potem usiadła na brzeżku krzesła i spoglądała niepewnie to na ojca, to na matkę.<br><br>Wizyta jej była tak niespodziewana i tak wszystkich zaskoczyła, że nikt nie wiedział, jak zacząć, co powiedzieć, żeby przerwać kłopotliwe milczenie.<br><br>Ojciec, który nerwowo nie wytrzymywał tego rodzaju sytuacji, przemówił pierwszy z lekka się zacinając:<br><br>- Co słyehać... Anna Stiepanowna?... Może napije się pani herbaty?...<br><br>Kawrygina odetchnęła z ulgą.<br><br>- Nie, nie, dziękuję, broń Boże! - zawołała swoim krzykliwym głosem. - Proszę wybaczyć mi najście... Nie chciałabym sprawić kłopotu... Świetnie pani wygląda, Eleonoro Karłowna... A jak dzieci? Krysoczka urosła, zrobiła się z niej duża panna... Słowo daję
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego