by znaleźć w nich obojętne jak wątpliwy, ale tytuł do samochwalstwa. Nic dziwnego, że ulubionym naszym dziejopisem narodowym okazuje się ostatnio obsypywany nagrodami, tytułami i pieszczotami Norman Davies. Jest Anglikiem, więc kiedy schlebia naszym przodkom i nam pośrednio, a robi to systematycznie, opatrzone to zostaje rękojmią obiektywizmu. Cudzoziemiec przecież, patrzący z oddali! Nie ma takiego umacniającego sarmackie samozadowolenie stereotypu, którego by Davies swoją angielskością nie żyrował. Że zaś robi to z niekłamanym wdziękiem, podrzuciwszy to tu, to tam soczystą anegdotę (pod piórem rodaka mogłoby się to niekiedy wydawać tanie, ale przecież cudzoziemiec), Ministerstwo Spraw Zagranicznych nosiło się z zamiarem zobowiązania naszych placówek