rozkołysanych <br>falach były jak palce poszukujące na próżno śladu <br>życia.<br><br> Bliżej, tu gdzie w odmęcie zniknęło <br>Tees, Awaru widział jedyny ocalały, oprócz pochyłej <br>wieży, ostry czubek jakiejś budowli. Wszystko inne znalazło <br>się na dnie. Woda, połknąwszy wyspę, była ruchliwa <br>i niespokojna. Fale miały jednak inny niż zazwyczaj <br>kształt. Zamiast nadbiegać z oddali długimi szeregami, <br>które układa i popycha wiatr, tkwiły jak gdyby <br>w miejscu, podobne do pojedynczych, spiczastych piramid. Ich <br>wyrastające z nagła czubki, rozpadały się w pęki <br>żółtych bryzgów. Z głębiny wynurzały <br>się szybkie prądy, brunatne i zmącone, przepełnione <br>szczątkami roślin, na powierzchni kołowały potężne <br>wiry przeplatające się i zderzające ze