wspierając się tamtymi myślami, lekturą Centesimus annus<br>oraz doświadczeniem z wielu dyskusji, postaram się rzecz całą wyłożyć.<br> Zacznijmy od fragmentu autobiografii (w chwili, gdy zramolałego<br>konferencjonistę przestaną zapraszać, pozostaną już tylko "memuary",<br>więc trzeba się wprawiać). Wyznam zatem, że zbytnio zajmować się nauką<br>społeczną Kościoła nie miałem ochoty. Po święceniach z zapałem i<br>radością ruszyłem w wir duszpasterstwa, w wolnych chwilach studiując<br>ciekawy problem modernizmu. Ale, prawdę mówiąc, to wolnych chwil wcale<br>nie było (bo bycie księdzem w Polsce jest tyleż cudowne, co forsowne),<br>więc zakon, nie mogąc sobie ze mną poradzić, wyrzucił mnie zagranicę<br>(lecz drugi raz wyrzucić się nie dam