domniemaną epilepsję, czułem, że zbiera mi się na drgawki, ledwie dotrwałem do końca zajęć i musiałem podejść do niej z osobliwą miną. Korytarz, pierwsze piętro gmachu polonistyki, trzy popielniczki i przy nich to dziecko, które już pali.<br>- Joasiu, czy ten znany chirurg Wroński to może twoja rodzina? <br>Z nadzieją, że za chwilę zaprzeczy - Boże, jaka to będzie ulga! - zdobyłem się na naturalny ton; spojrzała zaskoczona.<br>- To mój tata.<br>Fajnie, dziecinnie, po prostu - mała Aśka Wrońska.<br>- Tak na mnie patrzyłeś, jakby ci coś źle wyciął; myślałam, że zemdleję ze strachu - powie potem, ale u niej to retoryka, a ja faktycznie omal nie zemdlałem