się, że powinieneś go przyjąć, jeżeli przyjdzie... Kossecki podniósł się, gwałtownie odsunąwszy krzesło.<br> - Mówiłem już, że nikogo nie chcę widzieć! - Zaraz się jednak opanował i dodał spokojniejszym tonem: - Na razie przynajmniej. Przeszedł się parę razy za biurkiem i znów wpadł w rozdrażnienie.<br>- Dzisiaj Staniewiczowa, jutro Podgórski, pojutrze jeszcze kto inny, za dwa dni zejdzie się tutaj cała gromada ciekawych... Zdaje się, że po tym wszystkim mam jakieś prawo do spokoju, nie?<br>Pani Alicja przycisnęła dłonie do piersi.<br>- Ja też nie miałam tutaj łatwego życia. Nie myśl, że tutaj było łatwo...<br>Kossecki przystanął.<br>- A czyż ja myślę, że było łatwo? I co to ma