Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
chyli głów i nikt z nim razem nie zawodzi.
Ale on sam wystarczy.
Co to za ksiądz?
- E, jaki on tam ksiądz - odpowiada Jasieńku.
- Mordę drze od rana do nocy i tyle.
Po wszystkich salach łazi.
Jakby on był ksiądz, toby z tacą chodził.
A ten modli się i śpiewa za frajer.
- Śpiewa?
Przy nim stary tryk, gdyby zabeczał, wypadłby jak cały Szaliapin.
- Jakiś Rusek, ma się rozumieć?
No, ruscy głosy mają.
A jak sobie chlapną, to i owszem, owszem.
Ale kochać nie mam życzenia.
Amerykanów, nie Amerykanów, żółtych i czarnych.
Co mi oni tam.
Swój naród trzeba uszanować, kolego.
I szanuję
chyli głów i nikt z nim razem nie zawodzi.<br>Ale on sam wystarczy.<br>Co to za ksiądz?<br>- E, jaki on tam ksiądz - odpowiada Jasieńku.<br>- Mordę drze od rana do nocy i tyle.<br>Po wszystkich salach łazi.<br>Jakby on był ksiądz, toby z tacą chodził.<br>A ten modli się i śpiewa za frajer.<br>- Śpiewa?<br>Przy nim stary tryk, gdyby zabeczał, wypadłby jak cały Szaliapin.<br>- Jakiś Rusek, ma się rozumieć?<br>No, ruscy głosy mają.<br>A jak sobie chlapną, to i owszem, owszem.<br>Ale kochać nie mam życzenia.<br>Amerykanów, nie Amerykanów, żółtych i czarnych.<br>Co mi oni tam.<br>Swój naród trzeba uszanować, kolego.<br>I szanuję
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego