nie pójdę w taki skwar gdzieś nad rzekę,<br>tylko w pola, na posadzie przecież jestem, nie na ziemi.<br> Nieraz mnie nawet nęciło, żeby wziąć komuś z rąk kosę i popróbować,<br>czy potrafię, ale bałem się, że niezwyczajny jestem i tylko się<br>ośmieszę. Chociaż praca w polu nie była mi obca, za młodych lat krowę<br>przecież pasałem, chodziłem ojcu pomagać w grabieniu ścierniska, matce<br>w plewieniu albo przynajmniej wodę za nimi nosiłem do żniw,<br>przynajmniej przy ich pracy byłem gdzieś na miedzy w cieniu głogu,<br>gdzie mi matka zapaskę rozścielała. Ale od czasu mojego powrotu z nauki<br>wszystko się urwało. I nie dlatego, aby