i pokryło się kurzem popiersie Woltera, oświeceniowego filozofa, który słał carycy Katarzynie płomienne słowa uwielbienia, podziwu dla rozumu "Seramidy Północy". Po roku samotność zaczyna ciążyć, przerażają jęki sów w starych lipach i jakieś dziwne szepty w szumie topoli. Gdzie uciec, co dalej robić? A może pojechać do Warszawy? Tam czeka, zaanonsowana w jednym z warszawskich pism, praca telegrafistki. Wyjazd do stolicy przynosi rozczarowanie: odmowę - Polki nie mogą pracować w tym zawodzie.<br><br> Trzeba wracać do domu, otworzyć bibliotekę ojca i czytać, czytać, czytać - Tacyta, Szujskiego, Plutarcha, Naruszewicza, przetrawiać wolnomyślicielskie idee Henryka Tomasza Buckle'a, upajać się jego burzycielstwem, zuchwalstwem myśli. Potem pełna skruchy