świstu. Narasta jak świst odrzutowców, niknie, by po chwili powrócić. Łomot w skroniach zmusił mnie do przymknięcia oczu. Gdy je otworzyłem, obok mnie przejeżdżała wolna taksówka. Niestety, szofer nie zauważył moich gestów. Opuściłem dłoń. Zauważyłem, że żyły mam nabrzmiałe, błękitne. Powoli zacząłem oddychać normalnie. Ulica, na której się znajdowałem, była zabudowana willami z lat dwudziestych. Między nimi zdarzały się też kamienice jedno-, najwyżej dwupiętrowe. Naprzeciw mnie, w skośnie zbudowanym domu, był mały sklep warzywny, z którego wychodziły kobiety z siatkami napełnionymi jarzynami. Nad sklepem czerniał olbrzymi neon przedstawiający marchewkę.<br>Zastanawiasz się, jakiego koloru jest neon w nocy. Przez moment udajesz, że