o zasłoniętych oknach i czekał, czekał na coś. Aż wreszcie przyszła matka, położyła mu chłodną dłoń na czole i wiedział już, że właśnie tego dotknięcia oczekiwał.<br>Mamo - chciał powiedzieć, wbrew zgrubiałym wargom - jestem bardzo chory, mamo. - Ale wiedział, że to zbyt trudne...<br>Znów dostrzegł kobietę w polu widzenia. I nagle zachciało mu się śmiać. Zrozumiał, skąd to wyobrażenie, że znalazł się w bunkrze i patrzy na świat przez wąską szczelinę. Miał obandażowaną głowę, tylko oczy pozostały nie zasłonięte. A kobieta, która się nad nim pochyla, nie jest matką. To młoda, ładna dziewczyna. Spod białego czepka z czerwonym otokiem wyglądają kosmyki ciemnych