Typ tekstu: Książka
Autor: Nienacki Zbigniew
Tytuł: Księga strachów
Rok wydania: 1987
Rok powstania: 1967
brezentowym wiadrze.
- A co z żabą? Nie dała znaku życia? - zapytałem go żartobliwie.
Z powagą pokręcił głową.
- Nie. Na razie panował tu zupełny spokój. Nadbiegł Sokole Oko.
- Odniosłem. Podłożyłem mu puszkę tak ostrożnie, że nic nie zauważył.
- To bardzo dobrze - stwierdził Tell. - Bo, proszę pana zaczął mi wyjaśniać - Sokolemu Oku zachciało się nagle robić porządki w naszych zapasach żywnościowych. Postanowił wszystkie zapasy zgromadzić razem. Pana żywność też zabrał z wehikułu, a także puszkę żywnościową pana Kuryłły. Ale pan wie, jaki podejrzliwy jest nasz prezes. Znowu powie, że chcemy mu coś zmalować. Więc kazałem mu ją odnieść.
- Słusznie, bardzo słusznie - przytaknąłem.
Powiedziałem
brezentowym wiadrze.<br>- A co z żabą? Nie dała znaku życia? - zapytałem go żartobliwie.<br>Z powagą pokręcił głową.<br>- Nie. Na razie panował tu zupełny spokój. Nadbiegł Sokole Oko.<br>- Odniosłem. Podłożyłem mu puszkę tak ostrożnie, że nic nie zauważył.<br>- To bardzo dobrze - stwierdził Tell. - Bo, proszę pana zaczął mi wyjaśniać - Sokolemu Oku zachciało się nagle robić porządki w naszych zapasach żywnościowych. Postanowił wszystkie zapasy zgromadzić razem. Pana żywność też zabrał z wehikułu, a także puszkę żywnościową pana Kuryłły. Ale pan wie, jaki podejrzliwy jest nasz prezes. Znowu powie, że chcemy mu coś zmalować. Więc kazałem mu ją odnieść.<br>- Słusznie, bardzo słusznie - przytaknąłem.<br>Powiedziałem
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego