nowi lokatorzy byli bardzo zajęci sobą, gdyż bili <br>się i awanturowali od rana do wieczora. W przerwach pili "na <br>zgodę" wódkę, choć Bóg raczy wiedzieć, <br>skąd mieli na nią pieniądze. (On był wprawdzie szewcem, <br>ale prawie nigdy nie miał pracy, bo i majster z niego był <br>nieszczególny, i zwykle przepijał zadatek, a roboty <br>nie odnosił. Ona chodziła na "posługi", ale z powodu <br>jej niechlujstwa mało kto ją wzywał.) <br><br> W cichej i spokojnej kamienicy, w której <br>mieszkała, jak mówił Wojciech, "sama lepsza publiczność", <br>rodzina ta budziła ogólną niechęć i obrzydzenie. <br>I dziwna rzecz - niechęć ta obejmowała także <br>i małą! Gdyby Józia była