Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
to ze wszech miar męskie zajęcie, kobiety ze swoimi kaprysami, spod których wyziera zdrowy rozsądek, zupełnie się do tego nie nadają.
Jeśli polegnę, cóż, koń mnie niesie po zielonym, zielonym błoniu, pod moimi nogami, pod moimi kopytami, jeśli polegnę, choć błonia tu z zielonego linoleum, wszędzie gęste zielone "linobłonie", a zadek niechybnie odpadnie mi od kości, lecz szarża idzie dobrze, jak się patrzy, książę i Dziadek przede mną, jeśli polegnę, raz jeszcze pod Raszynem?, raz jeszcze pad Radzyminem?, a czemu nie?
Choć kości tamtych bohaterów to już próchno, próchno wieczne, czemu miałbym raz jeszcze nie polec, skoro ani mój naród, ani
to ze wszech miar męskie zajęcie, kobiety ze swoimi kaprysami, spod których wyziera zdrowy rozsądek, zupełnie się do tego nie nadają.<br>&lt;page nr=124&gt; Jeśli polegnę, cóż, koń mnie niesie po zielonym, zielonym błoniu, pod moimi nogami, pod moimi kopytami, jeśli polegnę, choć błonia tu z zielonego linoleum, wszędzie gęste zielone "&lt;orig&gt;linobłonie&lt;/&gt;", a zadek niechybnie odpadnie mi od kości, lecz szarża idzie dobrze, jak się patrzy, książę i Dziadek przede mną, jeśli polegnę, raz jeszcze pod Raszynem?, raz jeszcze pad Radzyminem?, a czemu nie?<br>Choć kości tamtych bohaterów to już próchno, próchno wieczne, czemu miałbym raz jeszcze nie polec, skoro ani mój naród, ani
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego