Pożeracz Chmur gnał jak szalony. Zatrzymał się dopiero w znajomym nam miejscu nad strumieniem. Wypluł klejnoty i zaczął sapać gwałtownie. Zsunęliśmy się z Liską na ziemię. Złapałem nieposłuszne szczenię za ucho, podsunąłem pod nos skaleczony palec, z którego jeszcze kapała krew, a potem, po raz pierwszy całkiem poważnie, przetrzepałem rudy zadek. Liska, wcisnęła się między korzenie drzewa i tylko wyglądała stamtąd, rozżalona i zapłakana.<br>"Jest rozpuszczona jak warkocz taniej dziwki! Wytłumacz jej, za co oberwała."<br>Położyłem się, ciężko oddychając. Miałem uczucie, jakby w mych płucach przesypywał się piasek. Pożeracz Chmur podrygiwał, wstrząsany potężną czkawką. Ani mu w głowie było besztanie siostry