słuch, ja jeszcze nic nie słyszę - odszepnął marszałek, lecz <br>po maleńkiej chwili dorzucił: - Słyszę i ja.<br>Jakoż daleko za nimi rozległ się przeciągły, wysoki ton, o którym lada dzieciak <br>wiedział, że oznacza zwołanie wilczej gromady. Po chwili z prawej odpowiedział <br>pogłos podobny, silniejszy.<br>- Jest tego draństwa - mruknął łowczy z ukrytym zadowoleniem.<br>Konie poczęły się zrywać.<br>- Ho, ho, hooo, małe... - uspokajał Matfiej, ściągając wodze.<br>- Pora zagrać, naciśnij waść pedał! - krzyknął Moczydłowski.<br>Sąsiad Kulesza, siedzący z tyłu obok młodego Drohojowskiego, nadeptał wieprzaka. <br>Przeraźliwy kwik rozdarł ciszę nocy.<br>- Popuść! - Usunął nogę. Wieprz umilkł, konie popędziły, oni słuchali.<br>- Jaśnie Panie! O, gdzie! O! - pisnął z