tym, kto ją na ostatku wziął, po co chachmęcić". Ten swoje, a ten swoje. Aż wreszcie pierwszy mąż powiada: "Ja tutaj panie święty - dziękuję Bogu, żem się jej pozbył, a ten mi ją z powrotem wtrynia". Na to drugi: "Albo ją zabierzesz ode mnie z powrotem, albo cię, skurczybyku jeden, zaduszę tu, pod tym kontuarem.". Pobili się ostro po mordach, a zdaje się, że nawet jeden drugiego zabił, tylko nie pamiętam, który którego. A ta kobieta to się utopiła. Żeby i pana coś podobnego nie spotkało, bo to przecież, przyzna pan, straszne.<br>- Po <orig>kiego</> diabła ten dureń się wtrąca - mruknął Bove