nad rodziną. Część, to tak zwani dobrowolni. Przychodzą sami, ale przeważnie decyzja przekroczenia progu poradni powstała w wyniku nacisków, czy namowy najbliższych. Są też podopieczni kuratorów sądowych. - Smutne jest to, że najwięcej ludzi przychodzi dopiero, gdy straci pracę - uważa Tadeusz Waradzyn. - To ostatni stopień staczania się na dno. Najpierw pijący zagłusza sumienie, później traci ambicję, w dalszej kolejności przestaje się liczyć z opinią otoczenia na jego temat, traci rodzinę, a wreszcie pracę. Dopiero wtedy przychodzi chwila opamiętania. Często pierwszymi słowami osoby przychodzącej do nas jest, że chce wrócić do pracy... My mówimy, że nie jesteśmy biurem pracy, ale porządny program odwykowy