że będzie się z nim bawić w taniec godowy "ależ, nie", "ależ, skąd" i "co ty sobie właściwie wyobrażasz, mój drogi?", i nie na pierwszej randce, tylko najwcześniej na dziesiątej. A jednocześnie bardzo by lubił, żeby jako kobieta bezpruderyjna i umiarkowanie śmiała swoim brakiem zakłamanych zahamowań leczyła jego kompleksy i zakłamane zahamowania.<br>W efekcie kobieta jest przymuszana do wykonywania gigantycznego szpagatu i salta mortale w jednym. Musi dobrze wyglądać, bo przecież nie zwali na żonę, że jej krzywo wyprasowała sukienkę, rano podała kolczyki nie od pary i nie przypomniała o pójściu do fryzjera. Musi sprawnie myśleć i działać, jednocześnie nie wpędzając