ruszyła, nucąc fałszywie, w stronę niewidocznej zza krzaków przystani. Fałszowała niemiłosiernie. Jasne, wiedział, że musiało być i to. Takie opalone nic nie mogło zapamiętać żadnej melodii, nawet dziecinnie łatwej piosenki Paula Anki.<br>Krzewy urwały się, jak przecięta nożyczkami zielona widokówka Kuby znad Czarnej Hańczy. Kuba był rok temu na obozie, zakochał się z wzajemnością i oboje na wieczną pamiątkę miłości rozcięli przy rozstaniu wakacyjny kartonik, kupiony gdzieś w kiosku na postoju autokaru. Kuba pół widokówki powiesił na słomianej macie nad łóżkiem, czerwona strzałka obok wskazywała północo-wschód - czarną rzekę z kajakiem, miejsce w lesie na brzegu, ognisko nocą i oświetloną w