pijackim uporem przekonywałem Melanię, że jestem głęboko nieszczęśliwy. Ona też wypiła parę kieliszków i zaczęła mnie głaskać po łysiejącej głowie, tulić do obfitego łona i wzdychać: "Ty biedna sierotko!", po czym, żeby mnie pocieszyć, wyznała mi swe grzechy sprzed lat. Słuchałem tego jednym uchem, bo chodziło o jakiegoś studenta, który zakochał się w niej do szaleństwa, kiedy miała lat dwadzieścia, czołgał się przed nią na kolanach, ale ona go odtrąciła, a on wpadł pod tramwaj i zginął. Pan Bóg ją ukarał, bo od tego czasu nic jej się nie wiodło ani w miłości, ani w ogóle w życiu, a nawet na