Typ tekstu: Książka
Autor: Urbańczyk Andrzej
Tytuł: Dziękuję ci, Pacyfiku
Rok: 1997
to cyk!
Oczywiście kąpiel. Czajnik bucha. Jeden ręcznik maczam w ukropie, drugim wycieram się do sucha. Nowa koszula, nowe slipki, nowa czapka, nowe skarpetki. Aloha! Zanim jednak wdzieję te wspaniałości, muszę przecież zażyć kapieli słonecznej `a la Hawaii. Rozgrzany myciem wybiegam więc na pokład. Wiatr tnie skórę jak batem, woda zalewa nogi. Lód! Robię kilka rund wokół nadbudówki i wracam pospiesznie pod pokład. Cóż za ziąb! No i to symboliczne słońce.
Mimo woli przypomina mi się jedna z kapitalnych anegdot z "Daru Pomorza". Wysłani w lodowaty szkwał na reje skostniali chłopcy wrócili pod dek po dobrej godzinie na masztach. Wciągają suchą
to cyk!<br> Oczywiście kąpiel. Czajnik bucha. Jeden ręcznik maczam w ukropie, drugim wycieram się do sucha. Nowa koszula, nowe slipki, nowa czapka, nowe skarpetki. Aloha! Zanim jednak wdzieję te wspaniałości, muszę przecież zażyć kapieli słonecznej `a la Hawaii. Rozgrzany myciem wybiegam więc na pokład. Wiatr tnie skórę jak batem, woda zalewa nogi. Lód! Robię kilka rund wokół nadbudówki i wracam pospiesznie pod pokład. Cóż za ziąb! No i to symboliczne słońce.<br> Mimo woli przypomina mi się jedna z kapitalnych anegdot z "Daru Pomorza". Wysłani w lodowaty szkwał na reje skostniali chłopcy wrócili pod dek po dobrej godzinie na masztach. Wciągają suchą
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego