prąciu, panie Wicuś! I rzuć ten nóż! - krzyczę.<br>Kantem dłoni wytrącam z małej piąstki sprężynowiec, chwytam za chude karczydło, przykrywam nóż stopą.<br>Biedny Wicuś! Skąd ów pięćdziesięcioletni malec może wiedzieć, że wszystkiemu zawinił bezczelny spokój Pięknej?<br>Biję malucha! Końcami palców uderzam po zeschłych policzkach, po zbielałych wargach, które od razu zalewają się krwią.<br>Brzydko się zabawiam i nieładnie postępuję.<br>Odczułem jednak potrzebę tak marnej rozrywki, małego cyrku z szachami, karzełkiem i nożem.<br>Podnoszę więc w końcu pana Wicusia, jak szczenię, na wysokość swoich oczu.<br>Przyda mu się lekcja dobrego wychowania.<br>- Cicho, cicho, panie Wicuś - mówię. - I tak mam dobre serce.<br>Mogłem