Typ tekstu: Książka
Autor: Kołodziejczak Tomasz
Tytuł: Krew i kamień
Rok: 2003
go nie przewracało. Na głowę wciśnięto mu worek, czy to ze strachu przed urokiem, czy też dla większego pohańbienia. Bo człowiek powinien przed śmiercią pożegnać się ze światem i pozwolić światu pożegnać siebie. A jakże można się żegnać, mając zakrytą twarz? Woły wolno ciągnęły wóz pośród tłumu, który umilkł nagle, zamierając w oczekiwaniu.
Magwer mocniej pochylił się do przodu, wpatrując się w Ostrego.
Dalekie granie rogów i trombit poniosło się po ulicach Dabory, złamało w wąskich uliczkach, dotarło aż tutaj, na plac, żałosne, powolne. Dźwięk niesiony przez wiatr urwał się raptownie.
Zapadła taka cisza, że słychać było skrzypienie kół wozu. Woły
go nie przewracało. Na głowę wciśnięto mu worek, czy to ze strachu przed urokiem, czy też dla większego pohańbienia. Bo człowiek powinien przed śmiercią pożegnać się ze światem i pozwolić światu pożegnać siebie. A jakże można się żegnać, mając zakrytą twarz? Woły wolno ciągnęły wóz pośród tłumu, który umilkł nagle, zamierając w oczekiwaniu.<br>Magwer mocniej pochylił się do przodu, wpatrując się w Ostrego.<br>Dalekie granie rogów i trombit poniosło się po ulicach Dabory, złamało w wąskich uliczkach, dotarło aż tutaj, na plac, żałosne, powolne. Dźwięk niesiony przez wiatr urwał się raptownie.<br>Zapadła taka cisza, że słychać było skrzypienie kół wozu. Woły
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego