ustalił się zwyczaj, że na płycie nie powinno być więcej niż 2-3 przeboje, a jeśli wykonawca miał jeszcze jakieś, spece od marketingu przekonywali, że z powodów handlowych lepiej zachować je na później. Rządził prosty rachunek ekonomiczny, a trwała przecież rynkowa hossa, więc wytwórnie, zwłaszcza Wielka Piątka, nie przejmowały się zanadto ewentualnym rozczarowaniem publiczności. Sytuacja zmieniła się dopiero w końcówce ubiegłej dekady, kiedy dała o sobie znać ekspansja muzycznych serwisów internetowych. Prawdziwe widmo bankructwa zajrzało wytwórniom w oczy w momencie, gdy internauci zaczęli korzystać z systemu <foreign>peer-to-peer</>, który umożliwia wymianę plików muzycznych między użytkownikami sieci z pominięciem jakichkolwiek opłat