mój mąż postanowił mi pomagać, książki jednak przeszkadzały naszym dłoniom szukającym się wzajemnie, osuwały się z naszych kolan, żeby poprzez długie godziny leżeć w zapomnieniu na podłodze. Nie mogłam się uczyć, kiedy byliśmy razem. Uczyłam się więc wtedy, kiedy wyjeżdżał, i nauka sprawiała, że jego nieobecność wydawała mi się krótka, zanim zdążyłam zatęsknić, on już był z powrotem ze mną.<br>Pokazywałam mu rozwiązane zadania, przeczytane stronice.<br>Uśmiechał się z pobłażliwą wyższością, pochylał razem ze mną nad książką, żeby po chwili wyjąć mi ją z rąk. On także nie uczył się przy mnie nigdy. Żadna książka nie potrafiła odwrócić jego oczu ode