zadowolony, że nie dał się wydoić. Owszem, zdarzały się czasem drobne utarczki, ale miały one charakter incydentalny. W "Cepelinie" zbierali się przedstawiciele "środowiska młodoartystycznego". To tutaj można było poznać nieznanego z żadnego tomiku poetę, napić się piwa z malarzem reprezentującym nowy, jeszcze nienazwany kierunek w sztuce lub postawić drinka dobrze zapowiadającej się pisarce regionalnej. Można było, pod warunkiem że znało się kogoś, kto wprowadziłby do tego hermetycznego i - co tu dużo mówić - bezsprzecznie oryginalnego światka.<br>Zygmunt jak zwykle się spóźnił. Dochodziła siódma, kiedy wszedł do zatłoczonej salki, przesyconej nikotynowym dymem i podniesionymi głosami.<br>- No, Zygi! Co tak późno? - krzyknął Sychelski, podchodząc z