i Wiedza", Warszawa 1999). Najswobodniej o seksie mówili średniowieczni Polacy, później cenzura obyczajowa nakazywała coraz ostrożniej mówić o "tych rzeczach", a najgorzej z wolnością "seksualnego" słowa było w drugiej połowie XIX wieku. Oczywiście, nadal mówiono o tej sferze życia, jednak albo posługując się eufemizmami, albo używając określeń pospolitych i obscenicznych, zapożyczonych ze słownictwa subkultur, które nie poddały się presji kultury wysokiej. A presja ta wywołała dwojakie rezultaty: z jednej strony rodzime, staropolskie seksualizmy, np. kuś, chuć czy cep, jako nieużywane przez wyższe warstwy społeczne, zostały zdegradowane do określeń gminnych, prostackich i wulgarnych.<br>Z drugiej zaś strony niższe warstwy społeczne były wzorem