ten uśmiech jest u niego grymasem zawodowym.<br>Uśmiecham się jakoś ubogo, cały staję się jakiś wątły, niezaradny i jakbym chciał wzbudzić litość. Ręce mi drżą, poprawiam kołnierzyk, chcę zacząć mówić, ale coraz chrząkam i przełykam ślinę.<br>- Hę, hę... hm... tego... o czym to ja właśnie?... Aha... że, nie, nie. Zaraz, zaraz. Bo to ta szklanka i wszystko mi tego... Oj, oj, oj, ciężkie jest życie. No, więc... Chwileczkę cierpliwości.<br>Sala tak tężeje, mrozi się i tak zimny powiew uderza o mnie, że niemal mam ochotę obwiązać szyję szalikiem, żeby się nie zaziębić. Zaczynam grzebać wśród notatek, ale już nie zawodowo, tylko