opędzał. <br>- Jak Boga kocham, nic z tego nie będzie, nic nie będzie! <br><br>- Panie Janie, niech pan teraz posłucha mnie - mówię pół żartem, pół serio. I wchodzę do klasy. <br><br><br>Gram balladę f-moll. Czuję, że Tata niezadowolony. Ale on ma ucho! Gdy tylko usiłowałem przeforsować coś, co wydało mi się interesujące, zaraz przerywał: <br>- Nie graj przeciwko sobie. <br>A potem ciągle mnie gasił: <br>- To jeszcze nie to. Linie melodyczne tu się głęboko skryły. Ale ty musisz je wydobyć. Musisz usłyszeć, że to brzmi polifonicznie. <br>Wiem, że ma rację, i wiem, że nie potrafię tego zagrać. Aż się spociłem ze złości na siebie. Na