Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
się za nim kurzyło. Tam ich był cały rząd, tych chłopaczków, cała sztafeta, z ręki do ręki te worki pomknęły, hops przez sztachety i tyle tych łobuzów widziałam! Ledwie podniosłam krzyk, już ich nie było. A ja leżę z brzuchem wystopyrczonym na jednym worku pod grzbietem! A ten szkrab, Mariuszek zaśmiewa się ze mnie tak, że posikał się w porcięta. No, i popatrzcie, taka stara baba, zostawiliście mnie z dobytkiem i nie upilnowałam!


33
Ziemia tu pełga złotawym odcieniem glinki. Jangi-Jul, miasto namiotów, kipiał w gajach i sadach, w pysznej, mieniącej się zieleni, w dojrzewających słoneczkach brzoskwiń i moreli. Żyłki aryków
się za nim kurzyło. Tam ich był cały rząd, tych chłopaczków, cała sztafeta, z ręki do ręki te worki pomknęły, hops przez sztachety i tyle tych łobuzów widziałam! Ledwie podniosłam krzyk, już ich nie było. A ja leżę z brzuchem &lt;orig&gt;wystopyrczonym&lt;/&gt; na jednym worku pod grzbietem! A ten szkrab, Mariuszek zaśmiewa się ze mnie tak, że posikał się w porcięta. No, i popatrzcie, taka stara baba, zostawiliście mnie z dobytkiem i nie upilnowałam! <br><br><br>33<br>Ziemia tu pełga złotawym odcieniem glinki. Jangi-Jul, miasto namiotów, kipiał w gajach i sadach, w pysznej, mieniącej się zieleni, w dojrzewających słoneczkach brzoskwiń i moreli. Żyłki aryków
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego