twarzy przestrach.<br> Gdy jej ręka znieruchomiała na mojej twarzy, zobaczyłem, otwierając oczy, że sołtysówna śpi.<br> Wyjąłem ją ostrożnie z tego żołnierskiego spania na jednym łokciu i żeby jej jabłka nie ugniatały, położyłem ją na prawym boku, tuż koło siebie.<br> Obejmując ją ramieniem, słyszałem, jak w sadzie wszystko się ucisza i zasypia.<br> Sam też prawie drzemałem na tej strzesze pachnącej winnie jabłkami i uśpionej do mysiego szelestu.<br> Zbudziliśmy się o szarówce.<br> I chociaż byliśmy wtuleni w siebie, dygotaliśmy z zimna.<br> Wychodząc ze snu, z tej śmierci niewinnej, zleźliśmy ze strzechy pod nadal senny sad.<br> Trawa pod sadem, podsiana białą koniczyną, nie tknięta