i kota... i brata... Do mnie dzwonić i prosić o przyjście? A nuż się wykręcę? Chce zatem, nawet pragnie, żebym do niego przyszedł. Będzie czekał, będzie się przygotowywał... Nie zastanę go w łóżku, śpiącego. Byłby przerażony, że widziałem jego sen. A przecież pokazuje swój sen współpacjentom w pokoju... Pewnie ostatni zasypia. Leży cicho, chwilami wstrzymując<br> <page nr=61><br> oddech, chwilami udając lekki poświst śpiącego, i czeka, co z tego wyniknie... Te ciała leżące tak blisko, wypływające na powierzchnię snu z taką absolutną, rybią nagością i oddające się bezwstydnie dotykowi słuchu... Ale wcześniej toczy się gra. Kto kogo pokona. Jeśli dam tamtemu, po drugiej stronie