łebski chłopak...<br><gap reason="sampling"><br>Poprzez szyby, zaciemnione karbowanym w harmonijkę papierem, dolatywały chrzęszczące odgłosy. Mietek od dozorcy zamykał bramę o policyjnej godzinie, poruszając zardzewiałe zasuwy i łańcuchy.<br>Teraz dom odcięty od ulicy, dom, z którego nikt pod karą śmierci wyjść nie mógł, odpłynął od miasta jak statek, skazany na wewnętrzne życie. Ludzie zasypiali czujnym snem, gotowi zerwać się z łóżka, skoro rozlegnie się hałas przy bramie lub dzwonek wzywający dozorcę, lub jęk syren fabrycznych, ogłaszających miastu, że samoloty radzieckie buszują na głębokim zapleczu.<br>Kiedy zasypiali obok siebie, trzymając pod poduszką złą broń, Stacho mówił do Jurka: - Ty "Jeannotowi" nie wierz. Nie daj się